Nocą wchodzili do domów, gdzie bili, podtapiali i przypalali swoje ofiary. Przed sądem stanie trzech Ukraińców, którzy terroryzowali mieszkańców Chełma i okolic. Ten, który był wyjątkowo brutalny, ma zaledwie 18 lat.
Fachowo zacierali ślady, byli dobrze przygotowani i coraz bardziej brutalni. Wpadli w czerwcu ub. r. - w jednym z domów w miejscowości Beredyszcze i w chełmskim hotelu Albatros. Trzej z nich staną niebawem przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Odpowiedzą za wyjątkowo brutalne rozboje.
Po raz pierwszy zaatakowali dokładnie rok temu – na początku maja w miejscowości Ochoża Kolonia niedaleko Chełma. W domu na uboczu mieszkali Maciej S. z żoną Marta. Feralnej nocy nie zatrzasnęli drzwi wejściowych. Kobieta spała na piętrze, jej mąż zasnął w salonie na parterze. Obudziło go warczenie psów.
Kiedy wstał, został zaatakowany przez dwóch napastników. Próbował się bronić, ale przestał, kiedy trzeci przystawił mu do brzucha widły. Bandyci rzucili Macieja S. na podłogę, związali linką nogi i ręce po czym zarzucili na głowę poszewkę i bili. Z sypialni słyszał krzyki swojej żony. Dał im ok. 2 tys. zł.
Ukraińcy byli przekonani, że ich ofiara handluje samochodami, żądali więc więcej gotówki. Zaciągnęli go do łazienki i podtapiali w wannie. Pytali też o zielone Subaru, ale gospodarz nie miał takiego auta. Wtedy zorientowali się, że doszło do pomyłki, zabrali gotówkę i uciekli. Potem okazało się, że zielonym subaru jeździ znajomy rodziny, który odwiedzał ich w domu. Mężczyzna handluje z Ukraińcami.
Kilka dni później zaatakowali znowu. Marcin C. ze swoją partnerką nocował w domu rodziców w miejscowości Okszów. Obudził się i zobaczył, że ktoś oślepia go latarką. Dostał cios w skroń i stracił przytomność. Kiedy się ocknął, leżał skrępowany na podłodze. Na głowie miał worek. Napastnicy przykuli go do kaloryfera i bili gumowym młotkiem w stopy. Grozili obcięciem palców.
– Marcinie, gdzie są pieniądze? – pytał jeden z oprawców. Po chwili wrócił z rozgrzanym żelazkiem. Przypalał nim uda Marcina C. Potem uderzył go tak mocno, że złamał mu obojczyk.
W międzyczasie jego koledzy skrępowali i pobili partnerkę mężczyzny. Zaciągnęli ją za włosy do łazienki i grozili śmiercią. Kobieta błagała, by jej nie zabijali. Bandyci zabrali złote łańcuszki i 20 tys. zł w gotówce. Ukradli również cenną kolekcję monet i militariów, należących od ojca mężczyzny. Straty oszacowano na ponad 120 tys. zł.
Po raz trzeci zaatakowali w nocy z 20/21 czerwca w Chełmie. Tomasz O. usłyszał w nocy trzask tłuczonej szyby. Wstał by sprawdzić, co się dzieje. Wtedy napastnicy powalili go na ziemię i skrępowali. Następnie zaciągnęli go do łazienki gdzie był bity i przypalany lokówką w nogi, pośladki i boki. Bandyci związali również jego 10-letniego syna i grozili, że go zabiją. Uciekli, kiedy Tomasz O. zaczął symulować silny ból serca. Zabrali z domu 60 tys. zł.
Jak ustalili chełmscy kryminalni, w napadach brało udział około 10 osób. Działali w różnych konfiguracjach. Maksyma S. i Oleksandra F. zdradził charakterystyczny głos.
– Nie da się go zapomnieć – przyznał jeden z pokrzywdzonych.
Ofiary nie były w stanie rozpoznać wszystkich sprawców. Nie zostawili oni odcisków palców, ani śladów DNA. Dlatego akt oskarżenia obejmuje jedynie trzy osoby. Zdaniem śledczych we wszystkich trzech napadach uczestniczył 18-letni Maksym S. Czasami towarzyszyli mu Oleksandr F. i Oleksandr S. Grozi im do 12 lat więzienia.